Historia Techniki Bowena

Tech­ni­ka ta zo­sta­ła wy­na­le­zio­na i roz­wi­nię­ta przez To­ma Bo­we­na w Au­stra­lii. Bo­wen stał się bar­dzo po­pu­lar­ny dzię­ki wy­na­le­zie­niu swej me­to­dy i re­gu­lar­ne­mu przyj­mo­wa­niu po­nad 60 pa­cjen­tów dzien­nie. Do na­uki za­pro­sił Oswal­da Rentsch’a, któ­ry wraz z żo­ną Ela­ine udo­ku­men­to­wa­li je­go pra­cę i pod­ję­li się jej na­ucza­nia. To wła­śnie oni po­wo­ła­li Au­stra­lij­ską Aka­de­mię Te­ra­pii Bo­we­na, któ­rej ce­lem jest za­cho­wa­nie tej me­to­dy w ory­gi­nal­nej po­sta­ci.

Tho­mas Am­bro­se Bo­wen uro­dził się 18 kwiet­nia 1916 r., ja­ko trze­cie dziec­ko i je­dy­ny syn Wil­lia­ma i No­ry Bo­wen. Miał dwie star­sze sio­stry, No­rę, Be­atri­ce oraz naj­młod­szą – Agnes. Je­go ro­dzi­ce przy­by­li do Au­stra­lii z Wo­lver­hamp­ton, w Wiel­kiej Bry­ta­nii, oko­ło ro­ku 1910. Osie­dli­li się w Brun­swick, na przedmie­ściach Mel­bo­ur­ne i praw­do­po­dob­nie wła­śnie tam uro­dził się Tom.

W mło­do­ści ma­rze­niem To­ma Bo­we­na by­ło zo­stać le­ka­rzem. Oj­ciec był sto­la­rzem i ni­gdy nie przy­szło­by mu na myśl, że któ­re­kol­wiek z je­go dzie­ci mo­gło­by się sta­rać o wy­kształ­ce­nie wyż­sze po­nad mi­ni­mum po­trzeb­ne dla zdo­by­cia za­trud­nie­nia. Dla­te­go też Tom, czy te­go chciał czy nie, po ukoń­cze­niu szko­ły roz­po­czął prak­ty­kę sto­lar­ską.

Oże­nił się we wrze­śniu 1941 r. z Jes­sie McLe­an, w Rin­gwo­od, na te­re­nach na­le­żą­cych do Ar­mii Zba­wie­nia, a na­stęp­nie prze­niósł się do miej­sco­wo­ści Ge­elong. Mał­żeń­stwo mia­ło trój­kę dzie­ci: Pam, Bar­ry i He­ather. Jes­sie cier­pia­ła na ast­mę i z te­go po­wo­du by­ła czę­sto za­bie­ra­na do szpi­ta­la, gdzie z tru­dem sta­ra­no się przy­wró­cić jej zdol­ność od­dy­cha­nia. W ja­kiś spo­sób Tom na­uczył się po­ma­gać żo­nie w cza­sie ata­ków za po­mo­cą pa­ru je­dy­nych w swo­im ro­dza­ju ru­chów, dzię­ki któ­rym Jes­sie od­czu­wa­ła wy­raź­ną po­pra­wę. Z cza­sem oka­za­ło się, że nie po­trze­bu­je już le­karstw i dzię­ki me­to­dzie To­ma już ni­gdy wię­cej nie tra­fi­ła do szpi­ta­la.

Na prze­ło­mie lat 30. i 40. Tom z po­wo­dze­niem pro­wa­dził, klub spor­to­wy dla chłop­ców z Ar­mii Zba­wie­nia w Ge­elong. Był tre­ne­rem wszel­kie­go ro­dza­ju spor­tów, pro­wa­dził gim­na­sty­kę. Ja­ko za­pa­lo­ny spor­to­wiec uwiel­biał tak­że pły­wa­nie. In­te­re­so­wał się rów­nież ko­lar­stwem i sę­dzio­wa­niem me­czów kry­kie­ta. W póź­niej­szym wie­ku grał w krę­gle na tra­wie w dru­ży­nie ce­men­tow­ni Ge­elong, w któ­rej pra­co­wał ja­ko sto­larz. Wkrót­ce wszy­scy prze­ko­na­li się, że Tom ma swo­ją wła­sną me­to­dę po­ma­ga­nia tym, któ­rzy do­zna­wa­li kon­tu­zji. Pod­czas gdy za dnia na­dal pra­co­wał ja­ko sto­larz, no­ca­mi za­czął przyj­mo­wać lu­dzi u sie­bie w do­mu, po­ma­ga­jąc im w pro­ble­mach zdro­wot­nych.

Tom Bo­wen kon­ty­nu­ował pra­cę nad swo­ją tech­ni­ką, wciąż ją ulep­sza­jąc, aż z po­cząt­kiem lat 60-tych. Nad­szedł mo­ment pod­ję­cia nie­zwy­kle waż­nej de­cy­zji. Czy po­wi­nien po­zo­stać w ce­men­tow­ni czy też ra­czej zary­zy­kować i usa­mo­dziel­nić się, „przejść na swo­je”? Mi­mo że żo­na Jes­sie nie na­le­ża­ła do osób lu­bią­cych ry­zy­ko, Tom prze­ko­nał ją aby da­ła wia­rę po­my­sło­wi i w ten spo­sób otwo­rzył swój wła­sny ga­bi­net na uli­cy Au­tumn Stre­et, w Ge­elong West. Uda­ło mu się to zro­bić dzię­ki po­mo­cy Re­ne Hor­wo­od, któ­ra uży­czy­ła lo­kum w swo­im wła­snym do­mu. Sa­ma sprze­da­ła wcze­śniej swo­ją fir­mę i w tym cza­sie by­ła w sta­nie słu­żyć To­mo­wi wspar­ciem i po­ra­dą dzię­ki bo­ga­te­mu do­świad­cze­niu zdo­by­te­mu przez la­ta pro­wa­dze­nia wła­sne­go przed­się­bior­stwa.

Tom roz­po­czął od po­ma­ga­nia lu­dziom cier­pią­cym na bó­le ple­ców, ast­mę, wszel­kie scho­rze­nia or­ga­nicz­ne i wie­le in­nych do­le­gli­wo­ści. Był to po­czą­tek dzie­ła je­go ży­cia, ży­cia oso­by, któ­rej ge­niusz w po­ma­ga­niu lu­dziom w dro­dze do wy­le­cze­nia miał być do­ce­nio­ny póź­niej. Wkrót­ce sta­ło się oczy­wi­ste, że przy co­raz licz­niej­szej rze­szy pa­cjen­tów, ga­bi­net nie mo­że się już zmie­ścić w pry­wat­nym do­mu. Ko­lej­nym kro­kiem by­ło za­tem prze­nie­sie­nie go do więk­sze­go lo­kum na uli­cę La­tro­be Ter­ra­ce 99, w Ge­elong. W krót­kim cza­sie dzia­łal­ność To­ma roz­ro­sła się tak bar­dzo, że i to miej­sce oka­za­ło się zbyt ma­łe, więc ko­niecz­na by­ła ko­lej­na prze­pro­wadz­ka pod nu­mer 283 na tej sa­mej uli­cy. Ga­bi­net był nie­zwy­kle oble­ga­ny, a Tom pra­co­wał bar­dzo in­ten­syw­nie: zaj­mo­wał się kon­tu­zja­mi spor­to­wy­mi, do­le­gli­wo­ściami na­tu­ry psy­chicz­nej i emo­cjo­nal­nej, scho­rze­nia­mi mię­śnio­wo­-sz­kie­le­to­wy­mi oraz do­le­gli­wo­ściami lu­dzi nie­peł­no­spraw­nych. Co­dzien­nie zja­wiał się w swo­im ga­bi­ne­cie tuż przed 9 ra­no. W cią­gu dnia przy­jeż­dżał do do­mu na ok. 2 go­dzi­ny na obiad, aby po­wró­cić znów do pra­cy po po­łu­dniu. Je­go „drzwi by­ły za­wsze otwar­te” dla osób cier­pią­cych na ast­mę oraz dla ko­biet cię­żar­nych, mi­mo że te gru­py nie sta­no­wi­ły du­że­go pro­cen­tu wszyst­kich je­go pa­cjen­tów. Czę­sto przy­by­wał rów­nież „na we­zwa­nie” – na wi­zy­ty do­mo­we w środ­ku no­cy, aby nieść ulgę cier­pią­cym na ast­mę. Osza­co­wa­no, że Tom pra­co­wał śred­nio w tem­pie 14 pa­cjen­tów na go­dzi­nę; od­by­wał z każ­dym od dwóch do trzech wi­zyt, za­nim do­le­gli­wo­ści ustą­pi­ły. We­dług Pam, je­śli oj­ciec miał do czy­nie­nia z oso­ba­mi w sy­tu­acji kry­tycz­nej bądź z nie­peł­no­spraw­ny­mi dzieć­mi, któ­rym po­trzeb­na by­ła do­dat­ko­wa tro­ska, to za­wsze hoj­nie nią ob­da­ro­wy­wał. Na tym eta­pie swo­jej ka­rie­ry Tom był już czło­wie­kiem za­moż­nym, ale pie­nią­dze zde­cy­do­wa­nie nie by­ły dla nie­go prio­ry­te­tem, więc bło­go­sła­wień­stwem oka­zał się fakt, iż to wła­śnie Re­ne czu­wa­ła nad je­go fi­nan­sa­mi. Każ­dej so­bo­ty kli­ni­ka by­ła otwar­ta dla lu­dzi nie­peł­no­spraw­nych, któ­rzy przyj­mo­wa­ni by­li bez­płat­nie. W tym „dzie­le mi­ło­ści” po­ma­ga­li mu wte­dy dwaj ucznio­wie: Rom­ney Sme­eton i Ke­vin Ry­an. Naj­więk­szą na­gro­dą dla To­ma by­ło to co mógł zro­bić dla in­nych!

Był bar­dzo moc­no zwią­za­ny z lo­kal­ny­mi klu­ba­mi pił­ki noż­nej i wia­do­mo by­ło po­wszech­nie, że w każ­dy so­bot­ni wie­czór je­go kli­ni­ka by­ła dla nich otwar­ta „aż do wyj­ścia ostat­nie­go pił­ka­rza”.
Miał rów­nież wiel­ką sym­pa­tię dla zwie­rząt.

Mi­mo fak­tu, że nie ode­brał żad­ne­go for­mal­ne­go wy­kształ­ce­nia w za­kre­sie opie­ki me­dycz­nej, Tom stał się uzna­nym te­ra­peu­tą, re­gu­lar­nie przyj­mu­ją­cym po­nad 13 tys. pa­cjen­tów rocz­nie. Te licz­by zo­sta­ły po­twier­dzo­ne w ra­por­cie do­ty­czą­cym spe­cja­li­stów me­dy­cy­ny al­ter­na­tyw­nej prze­pro­wa­dzo­nym w 1975 r. na po­trze­by rzą­du sta­nu Wik­to­ria. Te­ra­peu­tycz­nie dzia­łal­ność To­ma cie­szy­ła się tak du­żą po­pu­lar­no­ścią, że wie­le ra­zy ro­dzi­na mu­sia­ła po­no­sić kon­se­kwen­cje sła­wy oj­ca, zwłasz­cza przy ta­kich oka­zjach jak Świę­ta Bo­że­go Na­ro­dze­nia, kie­dy od­wie­dzał dzie­ci wy­ma­ga­ją­ce szcze­gól­nej opie­ki.

Mi­mo że przez te wszyst­kie la­ta wie­lu pro­si­ło To­ma o moż­li­wość szko­le­nia i po­zna­nia je­go tech­ni­ki, on sam wy­uczył tyl­ko sześć osób: Ke­itha Da­vi­sa, Ni­ge­la Lo­ve, (nie­ży­ją­ce­go już) Ke­vi­na Ne­ave, Oswal­da Rent­scha, Ke­vi­na Ry­ana i Rom­ney­’a Sme­eto­na. Mó­wi­ło się o nich „Ch­łop­cy To­ma”. Każ­dy z „Ch­łop­có­w” za­dał mu kie­dyś to sa­mo py­ta­nie: skąd wziął i jak roz­wi­nął tę niesa­mowitą tech­ni­kę? Wszy­scy otrzy­ma­li od To­ma tę sa­mą od­po­wiedź: To był dar od Bo­ga.

W 1974 r. pod­czas Kra­jo­wej Kon­fe­ren­cji Zdro­wia w Ade­laj­dzie, w Po­łu­dnio­wej Au­stra­lii, zo­stał przed­sta­wio­ny Oswal­do­wi Rent­scho­wi, któ­re­go za­pro­sił do przy­by­cia do Ge­elong aby go szko­lić.
Po­nie­waż Bo­wen nie po­sia­dał żad­nych pod­ręcz­ni­ków ani po­mo­cy do szko­le­nia, po­pro­sił Os­sie (Oswal­da) aby ten wy­ko­nał do­ku­men­ta­cję i uczył do­rob­ku To­ma po je­go śmier­ci. Żo­na Os­siego, Ela­ine, rów­nież prze­szła szko­le­nie, a na­stęp­nie po dwóch i pół ro­ku, w 1976, mał­żeń­stwo otwo­rzy­ło kli­ni­kę me­dy­cy­ny na­tu­ral­nej w Ha­mil­ton, w za­chod­niej Wik­to­rii, sto­su­jąc wy­łącz­nie Tech­ni­kę Bo­wena ja­ko te­ra­pię bez­po­śred­nią.

Po śmier­ci Bo­we­na, w 1982 r., na­ci­ska­no na Rent­schów aby pod­ję­li się ucze­nia je­go tech­ni­ki.
Jed­nak­że do­pie­ro w 1986 r., a więc czte­ry la­ta po śmier­ci To­ma, Rent­cho­wie prze­pro­wa­dzi­li pierw­sze szko­le­nie. Obec­nie Tech­ni­ka Bo­we­na na­ucza­na jest przez po­nad stu in­struk­to­rów w po­nad 30 kra­jach na ca­łym świe­cie i po­słu­gu­je się nią kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy te­ra­peu­tów. Rów­no­le­gle po­wsta­ło 18 sto­wa­rzy­szeń te­ra­peu­tów Bo­we­na po­wią­za­nych z Aka­de­mią Te­ra­pii Bo­we­na w Au­stra­lii.